niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 34 ♥

Pani psycholog opuściła mój pokój. Patrzyłam przez okno na piękno wrześniowego popołudnia. Zaczyna mi brakować normalnego życia takiego jak w Polsce. Tylko szkoła i imprezy a tutaj co chwilę coś nowego. Usiadłam na parapecie okna i patrzyłam na pary opuszczające szpital ze swoimi nowonarodzonymi dziećmi. Czy ja dożyję takiego dnia ?? Myśli pochłonęły mnie tak bardzo, że z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Jedna samotna a za nią kolejne. Nie bałam się łez bo one czasami pomagają. Otarłam oczy i wyszłam na korytarz.
- Przepraszam czy jest może gdzieś w pobliżu pani psycholog ?? – zapytałam podchodząc do pokoju lekarzy.
- Tak właśnie rozmawia z doktorem a czy coś się stało ?? – zapytał mnie obcy lekarz.
- Nie nic tylko chciałam porozmawiać.
- Proszę poczekać. – odpowiedział i poszedł do drugiego pokoju. Po chwili ukazała mi się sylwetka Pani psycholog.
- Słucham. – powiedziała z uśmiechem.
- Jeśli ma pani teraz czas ja chciałabym porozmawiać. – powiedziałam.
- Oczywiście zabiorę swoje rzeczy i za moment spotkamy się u ciebie w Sali. – powiedziała po czym wróciła do pokoju. Poszłam do swojej Sali gdzie czekałam na nią. Po 10 minutach przyszła.
- Zacznijmy od tego jestem Rebecca. – powiedziała siadając koło mnie i podała mi rękę.
- Miło mi Caroline. – odpowiedziałam.
- Który raz jesteś w szpitalu?? – zapytała.
- Drugi ale za pierwszym razem mój pobyt się wydłużył.
- Opowiedz mi o pierwszej wizycie.
- Chodziłam ścieżkami w parku, usiadłam na ławce jakiś facet przysiadł się do mnie. Zaczął mną szarpać. Wylądowałam na ziemi, on wyjął scyzoryk przeciął mi rękę …. – pokazałam jej ranę na ręce -…… posypał ranę narkotykami a resztę wsypał do buzi. – powiedziałam podkulając nogi.
- Ile czasu byłaś w szpitalu ?
- Około trzech dni.
- A czemu się wydłużył??
- Bo postanowiłam się zabić i znalazłam sporą ilość tabletek i je wszystkie wzięłam. – powiedziałam a po policzku popłynęła łza.
- Dlaczego chciałaś się zabić?? Szkoła , rodzina a może miłość ??
- Miłość i tutaj masz rację Rebecca. – odpowiedziałam patrząc w jej stronę.
- A jeśli mogę wiedzieć o co konkretnie chodzi. – zapytała. Nie odpowiedziałam jej tylko podałam ostatnie wydanie gazety.
- Czyli mam rozumieć, że wylądowałaś wtedy w szpitalu przez Liama ??
- Można to tak nazwać. – powiedziałam.
- No dobrze a co się stało, że jesteś tutaj znowu ??
- Postanowiłam pić aż nie umrę i w pewnym momencie straciłam przytomność. – powiedziałam ocierając potok łez.
- Znów przez niego ?? – zapytała kładąc rękę na moje ramię.
- Tak po przeczytaniu tego artykułu który masz w ręce.
- Nadal nachodzą cię myśli samobójcze ???
- Cały czas. Nawet śniło mi się jak skaczę z wysokiego budynku a temu wszystkiemu przygląda się on. – powiedziałam.
- A on nic nie zrobił w tym śnie ??
- Chciał skoczyć za mną ale powiedziałam mu, że ma po co żyć, dla kogo żyć. Stwierdziłam, że nic mnie tutaj nie trzyma………. Powiedziałam mu, że on jest na zawsze w moim sercu i prosiłam go aby w jego serduszku znalazło się miejsce dla mnie……… Skacząc krzyknęłam Kocham cię i przepraszam. – mówiłam z przerwami.
- Wiem, że uznasz mnie za wariatkę ale ty masz dla kogo żyć.. Takie myślenie nie doprowadzi cię do szczęścia ale może do śmierci a tego byś nie chciała. – powiedziała patrząc na mnie.
- Właśnie, że bym chciała…… skończyć z tym wszystkim.
- Nie Caroline !!!! Ty nie chcesz uwierzyć w to, że może być lepiej. Rozumiem cię doskonale …. – pokazała mi swój nadgarstek na którym było kilka bladych linii  -… też przeżyłam zawód miłosny, wiem jak ci ciężko. Gdybym wtedy się poddała nie rozmawiałybyśmy teraz, nie było by mnie tutaj przy tobie. – powiedziała przytulając mnie do siebie.
- Dlaczego to jest takie trudne ?? – zapytałam kiedy byłam w nią wtulona.
- Kochanie nie ma w życiu nic łatwego dobrze o tym wiesz bo już trochę żyjesz na tym świecie. Zawsze kiedy patrzę na moje blizny przypominam sobie moją walkę o życie… Nie chcę jej zaprzepaścić dlatego walczę i tobie życzę tego samego. – powiedziała kiedy na mnie spojrzała.
- Jak mam walczyć ??
- Miej zawsze przy sobie swoich przyjaciół a wszystko się ułoży. Muszę już iść ale jeśli chciałabyś pogadać o czym kol wiek to dzwoń tutaj masz mój numer. – powiedziała kładąc mi karteczkę na stolik.
- Dziękuje na pewno zadzwonię. – odpowiedziałam. Kiedy wyszła z pokoju poczułam ulgę może to na serio pomaga ?? Mieć z kim porozmawiać tak szczerze i otwarcie ??  Jutro wychodzę ze szpitala z nowym postanowieniem ,, Nigdy już tutaj nie wrócę’’ zapisałam na kartce wielkimi literami. Spojrzałam na zegarek dochodziła 19 a dziewczyn nie było. Zasmuciłam się i spojrzałam znów przez okno. Szarość zaczynała opanowywać piękne błękitne niebo. Udałam się do łazienki gdzie wzięła szybki prysznic. Wróciłam a na stoliku czekała na mnie kolacja. Po raz pierwszy od rana uśmiechnęłam się sama do siebie. Złapałam kolejną karteczkę na której napisałam ,, Tutaj umarła stara Caroline a narodziła się nowa’’. Tak to moje motta na jakiś czas. Położyłam się i o 20:30 odpłynęłam.

*** Katty***
Niedzielny poranek przywitał nas ciepłymi jak na tą porę promieniami słonecznymi. Leniwie podniosłam się spod ciepłej kołdry i ruszyłam do kuchni. W niej zastałam Eleanor popijającą aromatyczną kawę.
- Cześć koleżanko jak się spało ?? – zapytałam przypominając sobie wczorajszy dzień.
- A wyśmienicie muszę powiedzieć. – odpowiedziała chichocząc. Nalałam sobie kawy i zabrałam się za przygotowywanie kanapek. Zrobiłam cały talerz i pomyślałam sobie gdyby Niall tutaj był….. Uśmiech na moment zszedł z mojej twarzy jednak po chwili powrócił. Po pół godzinie na dole była już Ashley z Evelyn. Siedząc przy stole każda spojrzała się na każdą po czym zaczęłyśmy się śmiać. Dziwne prawda ?? Ale my już tak mamy. Strasznie przyzwyczaiłyśmy się do Eleanor i ja osobiście nie chcę aby ona się wyprowadzała. W pewnym sensie on wypełnia nam lukę po Madie i częściowo po Caroline. Zjadłyśmy śniadanie i udałyśmy się na zakupy bo nasza lodówka zaczynała świecić pustkami. Nasze wypady na zakupy zaczynały się dość normalnie jednak z każdą chwilą coraz bardziej się śmiałyśmy. W spożywczym każda z nas udała się po wyznaczone produkty. Jednak ja skoczyłam szybciutko na dział z żelkami. Uśmiech zagościł na mojej twarzy kiedy zobaczyłam półki wypełnione przepysznymi żelkami. Wzięłam torebeczkę i nałożyłam po ,,troszeczkę’’ z każdego możliwego rodzaju. Zakupy zakończyły się tym, że w czwórkę wyszłyśmy ze sklepu z obładowanymi reklamówkami. Spojrzałam na zegarek dochodziła 14.
- Ej dziewczyny nie długo musimy iść do szpitala po Caroline. – powiedziałam.
- Jasne zjemy coś i pójdziemy. – odpowiedziała Eleanor. Co najdziwniejsze wracałyśmy do domu świeciło słoneczko i ogólnie było bardzo miło jednak kiedy przekroczyłyśmy próg domu rozpadało się.  Dziwny zbieg okoliczności. Zjadłyśmy obiad i zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia. Z uwagi na to, że żadna z nas nie miała prawka musiałyśmy zadzwonić po taksówkę. Jak na złość nie było żadnej w pobliżu ale obiecali, że odzwonią jeśli jakaś się zwolni. Kiedy jakaś już przyjechała kierowca jechał tak powoli, że pomyślałam, że zwariuję. Ale cóż na dworze cholernie ślisko dlatego nasza podróż z 15 minut przerodziła się w pół godziny. Akurat dojechałyśmy a była godzina 16:30.
- No Caroline zdąży się ogarnąć i wracamy do domu. – powiedziała Ashley. Kiedy weszłyśmy do jej Sali ona akurat pakowała swoje rzeczy a po stroju stwierdziłam, że jest gotowa do wyjścia.
- Witaj przyjaciółko. – powiedziała Eleanor.
- Cześć. – powiedziała chłodno.
- Obraziłaś się na nas ?? – zapytałam.
- Nie ale było mi smutno, że nie przyjechałyście.
- Przepraszamy. – odpowiedziałyśmy przytulając ją wszystkie na raz.  Pokazała nam wypis ze szpitala więc zeszłyśmy na dół. Zadzwoniłyśmy po taksówkę po z minuty na minutę padało coraz gorzej a nawet było słychać pierwsze oznaki burzy. Kiedy Evelyn skończyła gadać wszystkie wyłączyłyśmy telefony. Tym razem przyjechał inny taksówkarz, który nie patrzył czy na drodze jest ślisko. Jechał a prędkość na liczniku cały czas rosła. W pewnym momencie tyle opony zaczęły się ślizgać na tyle, że odbiłyśmy się od drzewa z dużą siłą a potem wylądowałyśmy w rowie......





I jest 34 ♥♥ dziękuje za wejścia i komentarze :D a pytanie takie czy jest sens prowadzenia tego bloga z imaginami ??? czyta go ktoś z was ?? podaje adres http://one-direction-im-yours.blogspot.com/ :) poproszę 17 komentarzy pod tym działem ♥ 

21 komentarzy:

  1. Wow jakie super ! Teraz pewnie wszystkie w szpitalu będą ..... no pewnie ze jest sens prowadzenia drugiego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże te znów w szpitalu . takjest sens prowadzenia tego bloga -kami.

    OdpowiedzUsuń
  3. TAK JA GO CZYTAM............
    Magda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja terz go czytam a co do rozdziału to meeega

    OdpowiedzUsuń
  5. zapowiada sie dramatycznie.....

    OdpowiedzUsuń
  6. no właśnie.....apowiada się strasznie. -GABI *_*

    OdpowiedzUsuń
  7. O chętnie poczytam te imaginy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tez chętnie przeczytama. pewnie są super -jula

    OdpowiedzUsuń
  9. wow ile wyświetleń! a pozatym super rozdział tak trzymaj !

    OdpowiedzUsuń
  10. ja chcę nexta!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. ja też chce nexta!---Alaa

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaram się. ;* przecudowny rozdział. ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Twoje rozdziały są zawsze extra więc co tu dużo mówić ?

    OdpowiedzUsuń
  14. zajebiście ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Aż się boję, co będzie w następnym rozdziale? serdecznie zapraszam na bloga mojej koleżnanki Laury :) http://imaginyoonedirec.blogspot.com/
    bardzo przepraszam za spam !

    OdpowiedzUsuń
  16. Postaram się go dodać dzisiaj ale robię folder na wos i nie wiem ile mi to zajmie :C przepraszam ....

    OdpowiedzUsuń