Pani
psycholog opuściła mój pokój. Patrzyłam przez okno na piękno wrześniowego
popołudnia. Zaczyna mi brakować normalnego życia takiego jak w Polsce. Tylko
szkoła i imprezy a tutaj co chwilę coś nowego. Usiadłam na parapecie okna i
patrzyłam na pary opuszczające szpital ze swoimi nowonarodzonymi dziećmi. Czy
ja dożyję takiego dnia ?? Myśli pochłonęły mnie tak bardzo, że z moich oczu
zaczęły płynąć łzy. Jedna samotna a za nią kolejne. Nie bałam się łez bo one
czasami pomagają. Otarłam oczy i wyszłam na korytarz.
- Przepraszam czy jest może gdzieś w pobliżu pani psycholog ?? – zapytałam
podchodząc do pokoju lekarzy.
- Tak właśnie rozmawia z doktorem a czy coś się stało ?? – zapytał mnie obcy
lekarz.
- Nie nic tylko chciałam porozmawiać.
- Proszę poczekać. – odpowiedział i poszedł do drugiego pokoju. Po chwili
ukazała mi się sylwetka Pani psycholog.
- Słucham. – powiedziała z uśmiechem.
- Jeśli ma pani teraz czas ja chciałabym porozmawiać. – powiedziałam.
- Oczywiście zabiorę swoje rzeczy i za moment spotkamy się u ciebie w Sali. –
powiedziała po czym wróciła do pokoju. Poszłam do swojej Sali gdzie czekałam na
nią. Po 10 minutach przyszła.
- Zacznijmy od tego jestem Rebecca. – powiedziała siadając koło mnie i podała
mi rękę.
- Miło mi Caroline. – odpowiedziałam.
- Który raz jesteś w szpitalu?? – zapytała.
- Drugi ale za pierwszym razem mój pobyt się wydłużył.
- Opowiedz mi o pierwszej wizycie.
- Chodziłam ścieżkami w parku, usiadłam na ławce jakiś facet przysiadł się do
mnie. Zaczął mną szarpać. Wylądowałam na ziemi, on wyjął scyzoryk przeciął mi
rękę …. – pokazałam jej ranę na ręce -…… posypał ranę narkotykami a resztę
wsypał do buzi. – powiedziałam podkulając nogi.
- Ile czasu byłaś w szpitalu ?
- Około trzech dni.
- A czemu się wydłużył??
- Bo postanowiłam się zabić i znalazłam sporą ilość tabletek i je wszystkie
wzięłam. – powiedziałam a po policzku popłynęła łza.
- Dlaczego chciałaś się zabić?? Szkoła , rodzina a może miłość ??
- Miłość i tutaj masz rację Rebecca. – odpowiedziałam patrząc w jej stronę.
- A jeśli mogę wiedzieć o co konkretnie chodzi. – zapytała. Nie odpowiedziałam
jej tylko podałam ostatnie wydanie gazety.
- Czyli mam rozumieć, że wylądowałaś wtedy w szpitalu przez Liama ??
- Można to tak nazwać. – powiedziałam.
- No dobrze a co się stało, że jesteś tutaj znowu ??
- Postanowiłam pić aż nie umrę i w pewnym momencie straciłam przytomność. –
powiedziałam ocierając potok łez.
- Znów przez niego ?? – zapytała kładąc rękę na moje ramię.
- Tak po przeczytaniu tego artykułu który masz w ręce.
- Nadal nachodzą cię myśli samobójcze ???
- Cały czas. Nawet śniło mi się jak skaczę z wysokiego budynku a temu
wszystkiemu przygląda się on. – powiedziałam.
- A on nic nie zrobił w tym śnie ??
- Chciał skoczyć za mną ale powiedziałam mu, że ma po co żyć, dla kogo żyć.
Stwierdziłam, że nic mnie tutaj nie trzyma………. Powiedziałam mu, że on jest na
zawsze w moim sercu i prosiłam go aby w jego serduszku znalazło się miejsce dla
mnie……… Skacząc krzyknęłam Kocham cię i przepraszam. – mówiłam z przerwami.
- Wiem, że uznasz mnie za wariatkę ale ty masz dla kogo żyć.. Takie myślenie
nie doprowadzi cię do szczęścia ale może do śmierci a tego byś nie chciała. –
powiedziała patrząc na mnie.
- Właśnie, że bym chciała…… skończyć z tym wszystkim.
- Nie Caroline !!!! Ty nie chcesz uwierzyć w to, że może być lepiej. Rozumiem
cię doskonale …. – pokazała mi swój nadgarstek na którym było kilka bladych
linii -… też przeżyłam zawód miłosny,
wiem jak ci ciężko. Gdybym wtedy się poddała nie rozmawiałybyśmy teraz, nie
było by mnie tutaj przy tobie. – powiedziała przytulając mnie do siebie.
- Dlaczego to jest takie trudne ?? – zapytałam kiedy byłam w nią wtulona.
- Kochanie nie ma w życiu nic łatwego dobrze o tym wiesz bo już trochę żyjesz
na tym świecie. Zawsze kiedy patrzę na moje blizny przypominam sobie moją walkę
o życie… Nie chcę jej zaprzepaścić dlatego walczę i tobie życzę tego samego. –
powiedziała kiedy na mnie spojrzała.
- Jak mam walczyć ??
- Miej zawsze przy sobie swoich przyjaciół a wszystko się ułoży. Muszę już iść
ale jeśli chciałabyś pogadać o czym kol wiek to dzwoń tutaj masz mój numer. –
powiedziała kładąc mi karteczkę na stolik.
- Dziękuje na pewno zadzwonię. – odpowiedziałam. Kiedy wyszła z pokoju poczułam
ulgę może to na serio pomaga ?? Mieć z kim porozmawiać tak szczerze i otwarcie ?? Jutro wychodzę ze szpitala z nowym
postanowieniem ,, Nigdy już tutaj nie wrócę’’ zapisałam na kartce wielkimi
literami. Spojrzałam na zegarek dochodziła 19 a dziewczyn nie było. Zasmuciłam
się i spojrzałam znów przez okno. Szarość zaczynała opanowywać piękne błękitne
niebo. Udałam się do łazienki gdzie wzięła szybki prysznic. Wróciłam a na
stoliku czekała na mnie kolacja. Po raz pierwszy od rana uśmiechnęłam się sama
do siebie. Złapałam kolejną karteczkę na której napisałam ,, Tutaj umarła stara
Caroline a narodziła się nowa’’. Tak to moje motta na jakiś czas. Położyłam się
i o 20:30 odpłynęłam.
*** Katty***
Niedzielny poranek przywitał nas ciepłymi jak na tą porę promieniami
słonecznymi. Leniwie podniosłam się spod ciepłej kołdry i ruszyłam do kuchni. W
niej zastałam Eleanor popijającą aromatyczną kawę.
- Cześć koleżanko jak się spało ?? – zapytałam przypominając sobie wczorajszy
dzień.
- A wyśmienicie muszę powiedzieć. – odpowiedziała chichocząc. Nalałam sobie
kawy i zabrałam się za przygotowywanie kanapek. Zrobiłam cały talerz i
pomyślałam sobie gdyby Niall tutaj był….. Uśmiech na moment zszedł z mojej
twarzy jednak po chwili powrócił. Po pół godzinie na dole była już Ashley z
Evelyn. Siedząc przy stole każda spojrzała się na każdą po czym zaczęłyśmy się
śmiać. Dziwne prawda ?? Ale my już tak mamy. Strasznie przyzwyczaiłyśmy się do
Eleanor i ja osobiście nie chcę aby ona się wyprowadzała. W pewnym sensie on
wypełnia nam lukę po Madie i częściowo po Caroline. Zjadłyśmy śniadanie i
udałyśmy się na zakupy bo nasza lodówka zaczynała świecić pustkami. Nasze
wypady na zakupy zaczynały się dość normalnie jednak z każdą chwilą coraz
bardziej się śmiałyśmy. W spożywczym każda z nas udała się po wyznaczone
produkty. Jednak ja skoczyłam szybciutko na dział z żelkami. Uśmiech zagościł
na mojej twarzy kiedy zobaczyłam półki wypełnione przepysznymi żelkami. Wzięłam
torebeczkę i nałożyłam po ,,troszeczkę’’ z każdego możliwego rodzaju. Zakupy
zakończyły się tym, że w czwórkę wyszłyśmy ze sklepu z obładowanymi reklamówkami.
Spojrzałam na zegarek dochodziła 14.
- Ej dziewczyny nie długo musimy iść do szpitala po Caroline. – powiedziałam.
- Jasne zjemy coś i pójdziemy. – odpowiedziała Eleanor. Co najdziwniejsze
wracałyśmy do domu świeciło słoneczko i ogólnie było bardzo miło jednak kiedy
przekroczyłyśmy próg domu rozpadało się. Dziwny zbieg okoliczności. Zjadłyśmy obiad i
zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia. Z uwagi na to, że żadna z nas nie miała
prawka musiałyśmy zadzwonić po taksówkę. Jak na złość nie było żadnej w pobliżu
ale obiecali, że odzwonią jeśli jakaś się zwolni. Kiedy jakaś już przyjechała
kierowca jechał tak powoli, że pomyślałam, że zwariuję. Ale cóż na dworze
cholernie ślisko dlatego nasza podróż z 15 minut przerodziła się w pół godziny.
Akurat dojechałyśmy a była godzina 16:30.
- No Caroline zdąży się ogarnąć i wracamy do domu. – powiedziała Ashley. Kiedy
weszłyśmy do jej Sali ona akurat pakowała swoje rzeczy a po stroju
stwierdziłam, że jest gotowa do wyjścia.
- Witaj przyjaciółko. – powiedziała Eleanor.
- Cześć. – powiedziała chłodno.
- Obraziłaś się na nas ?? – zapytałam.
- Nie ale było mi smutno, że nie przyjechałyście.
- Przepraszamy. – odpowiedziałyśmy przytulając ją wszystkie na raz. Pokazała nam wypis ze szpitala więc zeszłyśmy
na dół. Zadzwoniłyśmy po taksówkę po z minuty na minutę padało coraz gorzej a
nawet było słychać pierwsze oznaki burzy. Kiedy Evelyn skończyła gadać
wszystkie wyłączyłyśmy telefony. Tym razem przyjechał inny taksówkarz, który
nie patrzył czy na drodze jest ślisko. Jechał a prędkość na liczniku cały czas
rosła. W pewnym momencie tyle opony zaczęły się ślizgać na tyle, że odbiłyśmy
się od drzewa z dużą siłą a potem wylądowałyśmy w rowie......
I jest 34 ♥♥ dziękuje za wejścia i komentarze :D a pytanie takie czy jest sens prowadzenia tego bloga z imaginami ??? czyta go ktoś z was ?? podaje adres http://one-direction-im-yours.blogspot.com/ :) poproszę 17 komentarzy pod tym działem ♥
Wow jakie super ! Teraz pewnie wszystkie w szpitalu będą ..... no pewnie ze jest sens prowadzenia drugiego bloga!
OdpowiedzUsuńO boże te znów w szpitalu . takjest sens prowadzenia tego bloga -kami.
OdpowiedzUsuńTAK JA GO CZYTAM............
OdpowiedzUsuńMagda.
Ja terz go czytam a co do rozdziału to meeega
OdpowiedzUsuńzapowiada sie dramatycznie.....
OdpowiedzUsuńno właśnie.....apowiada się strasznie. -GABI *_*
OdpowiedzUsuńO chętnie poczytam te imaginy :)
OdpowiedzUsuńJa tez chętnie przeczytama. pewnie są super -jula
OdpowiedzUsuńwow ile wyświetleń! a pozatym super rozdział tak trzymaj !
OdpowiedzUsuńja chcę nexta!!!!!
OdpowiedzUsuńja też chce nexta!---Alaa
OdpowiedzUsuńcudownie <3
OdpowiedzUsuńJaram się. ;* przecudowny rozdział. ;*
OdpowiedzUsuńTwoje rozdziały są zawsze extra więc co tu dużo mówić ?
OdpowiedzUsuńzajebiście ;*
OdpowiedzUsuńAż się boję, co będzie w następnym rozdziale? serdecznie zapraszam na bloga mojej koleżnanki Laury :) http://imaginyoonedirec.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńbardzo przepraszam za spam !
super ;0
OdpowiedzUsuńkiedy new?
OdpowiedzUsuńno właśnie kidey?
OdpowiedzUsuńPostaram się go dodać dzisiaj ale robię folder na wos i nie wiem ile mi to zajmie :C przepraszam ....
OdpowiedzUsuńnie ma nadal :(
OdpowiedzUsuń